Nadszedł w końcu moment rozpakowania korzeni powietrznych u "Ficusa natasha bonsai". Korzeń na którym najbardziej mi zależało dotarł do powierzchni ziemi i nie grozi mu już uschnięcie końcówki. Trochę to trwało, bo eksperyment nie powiódł się w 100% zgodnie z planem, ale efekt końcowy mogę uznać za zadowalający. O tym co się udało, a co nie, przeczytasz już za chwilę.
|
Założeniem całego eksperymentu nie było samo wyhodowanie korzeni powietrznych (to udało się już wiele razy), ale skłonienie rośliny do wypuszczenia korzenia w dosyć precyzyjnie określonym miejscu. W jaki sposób próbowałem to osiągnąć, opisałem trochę ponad dwa miesiące temu a wstępne wyniki przedstawiałem w czerwcu. Dzisiaj wszystkie osłony są już zdjęte i mogę wyjaśnić co się udało, a co nie do końca.
Fikus dosyć szybko, po rozpoczęciu utrzymywania podniesionej wilgotności wypuścił korzenie. Jednak nie w miejscu, o które mi chodziło. Postanowiłem czekać. Ostatecznie w wyznaczonym miejscu korzenia powietrznego nie udało mi się wyhodować, ale fikus sprawił mi swoistego rodzaju nagrodę pocieszenia... Korzeń wyrósł w zupełnie innym miejscu pnia, dużo niżej od założonego przeze mnie miejsca. Owinął się wokół pnia i zaczął rosnąć w górę docierając ostatecznie do miejsca, w którym znajdował się otwór przygotowanego tunelu. Dopiero wtedy go zobaczyłem i skierowałem pionowo w dół. Efekt jest taki, że korzeń co prawda nie wyrasta z pnia w miejscu, w którym planowałem, ale przez to, że podczas wzrostu "przemieszczał" się tamtędy, jest "przyklejony" tam gdzie chciałem.
Szczegóły tego nieco zagmatwanego opisu są doskonale widoczne na zdjęciach. Końcowy efekt wyszedł ciekawie i pozostaje teraz kwestią otwartą, czy tak długi korzeń nie uschnie i będzie się z czasem robił coraz grubszy. Przekonamy się o tym w następnych postach dotyczących tego fikusa :)
WIĘCEJ O:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz